Trzymiesięcznego aresztu żąda prokurator wojskowy dla żołnierza, który postrzelił swojego znajomego w Darżu koło Maszewa



Ranny chłopak ma przestrzelone policzki. Jego życiu nic nie zagraża.
Sprawa jednak nie jest prosta: nie wiadomo na pewno, kto strzelał ani z
jakiej broni.

Do wypadku doszło w nocy z piątku na sobotę. Żołnierz 12. Brygady
Zmechanizowanej w Szczecinie, zawodowy szeregowy Robert Ł. był na
zwolnieniu lekarskim w rodzinnej miejscowości. Tej nocy poszedł
odwiedzić swoją dziewczynę. Wychodząc, spotkał znajomego, 19 letniego
Roberta L., byłego chłopaka swojej dziewczyny. Wsiadł do jego
samochodu. Wiadomo na pewno tylko tyle, że Robert L. został
postrzelony. Kula z pistoletu TT przeszła na wylot przez oba policzki i
naruszyła żuchwę. Jak do tego doszło?




– Obaj zeznają teraz co innego – mówi płk Edward Jaroszuk, oficer
prasowy żandarmerii wojskowej, która zajęła się sprawą. – Obaj mówią,
że strzelał ten drugi. Na pewno w aucie doszło do szamotaniny.
Założyliśmy jednak, że to żołnierz strzelił.




Jednak on nie miał wtedy przy sobie służbowej broni.




– To prawda – potwierdza płk Jaroszuk. – Czyja była broń, nie wiemy.
Żołnierz twierdzi, że pistolet był własnością poszkodowanego. Sprawa
jest o tyle trudna do wyjaśnienia, że nie było świadków.




Nie wiadomo też, dlaczego doszło do szamotaniny w aucie. Prokuratura podejrzewa, że poszło o dziewczynę.




Robert L. przebywa w szpitalu w Szczecinie. Dla żołnierza prokurator
garnizonowy w Szczecinie zażądał trzech miesięcy aresztu. Wczoraj
sprawę przejęła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu.

Gazeta Wyborcza – http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,68586,3174015.html

Kategorie: Informacje