IMHO, www.wp.pl

Czytałem niedawno petycję, jaką
do wicepremiera Ludwika Dorna skierowali członkowie Społeczeństwa Open
Source. Skarżą się oni na fakt, że polskie urzędy i agencje rządowe,
kupują oprogramowanie pewnej firmy z Redmond, zamiast korzystać z
bezpieczniejszego i przede wszystkim tańszego wolnego oprogramowania. W
odpowiedzi na petycję Zakład Ubezpieczeń Społecznych ogłosił, że za
nowe pakiety Office® Microsoftu® zapłaci… 62 miliony złotych.


Pal sześć kwotę – sześćdziesiąt dwa miliony z naszych emerytur to
całkowity pikuś. Chodzi o zasadę – państwowa instytucja całkowicie
legalnie wspiera jeden z najbogatszych światowych koncernów.
Najbogatszych między innymi dzięki temu, że rzesza urzędników na prawie
całym świecie z radością szasta publicznymi pieniędzmi, zamiast
zorientować się, czy dla produktów Billa Gatesa® nie ma jakiejś
alternatywy.



A alternatywa jest i wcale nie jest nią nielegalne kopiowanie „okienek”
® od sąsiada. Obok Windowsa® istnieją inne systemy operacyjne. Często
są darmowe, pisane i testowane przez setki tysięcy wolontariuszy na
całym świecie. Zawierają cały szereg aplikacji w pełni kompatybilnych z
produktami Microsoftu®, a często od nich lepszymi. Open Office na
przykład potrafił eksportować swoje pliki bezpośrednio do formatu .pdf
dużo wcześniej niż pomyśleli o takim udogodnieniu spece z Redmond®.



Zresztą – jakim udogodnieniu? Wiele poważnych państwowych instytucji w
naszym kraju, włączając w to ministerstwa, do tej pory publikuje na
swoich stronach formularze i sprawozdania w formacie .doc®.
Najwyraźniej nie widzą problemu w tym, że aby w pełni sensownie z
takiego dokument skorzystać, użytkownik musi posiadać tę samą wersję
Worda ®, co ministerialny urzędnik i broń Boże nie mieszać nic w
ustawieniach.



Nie chodzi jednak o to, by kogokolwiek przekonywać na siłę do wolnych
systemów operacyjnych. Jeśli ktoś woli płacić za coś, co – często w
bardziej rozbudowanej wersji – może mieć za darmo – jego sprawa. Jeśli
ktoś woli kraść Windows®, niż zupełnie legalnie ściągnąć sobie Ubuntu z
setkami pożytecznych programów – sprawa jego i prawników Microsoftu®.
Gorzej jednak, gdy Państwo® i jego Agenci® zmuszają nas do stosowania
„niewolnego systemu” lub płacenia grubej kasy za to, aby sami mogli z
niego pokorzystać.



Wyobraźmy sobie bowiem, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i
Administracji® wprowadza przepis, zgodnie z którym kierowcy mogą
prowadzić jedynie samochody takiej marki, na jakiej zdawali egzamin na
prawo jazdy. A jednocześnie zapada decyzja, że szkoły nauki jazdy mogą
kupować jedynie mercedesy®. Czym innym jest bowiem zmuszanie
pracodawców do korzystania z ZUS-owskiego systemu Płatnik®, który
dostępny jest jedynie w wersji windowsowej®?



Albo wyobraźmy sobie, że Ministerstwo Edukacji® w trosce o zdrowie
dzieci wprowadza obowiązek kupowania drugiego śniadania w szkole, i
sprzedaje firmie Danone® wyłączną licencję na taki urzędowy catering?
Albo Ministerstwo Sportu® dopuszcza do użytku na profesjonalnych i
amatorskich boiskach w Polsce jedynie takie rodzaje piłki, na które
patent ma Adidas®? Czy ktoś z was może wyobrazić sobie ogólnopolski
skandal, jaki wywołałyby takie lub podobne decyzje urzędników?



Tymczasem urzędowe preferowanie niewolnych systemów operacyjnych, mimo
że kosztowne, zabójcze dla innowacyjności, ograniczające rozwój
lokalnej informatyki i w ogóle niebezpieczne, porusza jedynie garstkę
zapaleńców. Może dlatego, że wicepremier odebrał mail o petycji na Outlooku®, przeczytał ją pod Explorerem® i odpisał w
Wordzie®, że zajrzał do Accessa® i nie znalazł w nim informacji o
żadnej powerpointowej® prezentacji, która informowałaby o tym, że
istnieje jakiś świat za Oknem®.



Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska

Tak BTW ciekawe jak jest u nas?

Kategorie: Informacje