Na ostatniej sesji Rady Miejskiej obradowano między innymi nad koncepcją budowy spalarni na miejscowym wysypisku śmieci.
z wniosków, oprócz wstępnej akceptacji tego pomysłu, było
zorganizowanie wyjazdu do Warszawy w celu obejrzenia działającego już
tam zakładu, podobnego do planowanego w Maszewie.
spowodował już wyraźny podział w lokalnej społeczności. Aby więc
rozwiać obawy, a zarazem naocznie sprawdzić, z czym ewentualnie możemy
mieć do czynienia, w dniu 12 marca delegacja maszewiaków zwiedziła
warszawski zakład. Wśród nich byli: przewodniczący Rady Józef Rudewicz,
sekretarz Urzędu Miejskiego Maria Łubik -Jastrzębska, większość
radnych, pracownicy UM zajmujący się tematyką ochrony środowiska i
budownictwa, przedstawiciele szkół i przedszkola, Zakładu Komunalnego
oraz sołtysi. Niestety zabrakło wyraźnie zdeklarowanych i zagorzałych
przeciwników spalarni, którzy już zdążyli określić ją mianem
?krematorium?.
Warszawska spalarnia mieści się na
Targówku, w jego przemysłowej części i właściwie niczym nie wyróżnia
się spośród innych zakładów leżących w pobliżu. Nawet na jej terenie
nie czuje się nieomal żadnego przykrego zapachu, wyjątkiem jest rejon
kompostowników, gdzie rozkładane są substancje pochodzenia
organicznego, ale nie jest on wcale dokuczliwy, a w najbliższej
przyszłości, jak zapewnił nas dyrektor zakładu, Jacek Kaznowski, i to
ulegnie zmianie. Natomiast z wysokiego na 80 metrów komina wydobywał
się niewielki dym, białego koloru, będący zaprzeczeniem owych
katastroficznych wizji mówiących o czarnym, smolistym smogu. W
zakładowych halach następuje wstępna segregacja śmieci dostarczonych do
specjalnych, odizolowanych od środowiska, fos. Początkowo odbywa się
ona ręcznie, a w kolejnym etapie jest już w pełni zmechanizowana.
Odpady nadające się do ponownego wykorzystania: papier, metale, szkło,
plastyk zostają zmielone i posortowane oraz przygotowane do sprzedaży
firmom zajmującym się ich recyklingiem. Reszta ulega spaleniu i dzięki
temu uzyskuje się energię elektryczną i cieplną. Najgroźniejsze dla
środowiska naturalnego: popioły, pyły poreakcyjne z filtrów i żużle
zostają na trwałe związane ze żwirem, cementem oraz polimerami, a
następnie w formie bezpiecznego granulatu wywiezione poza zakład. Na
razie służą one do wypełniania najróżniejszych wyrobisk, a wkrótce
znajdą swoje miejsce w likwidowanych chodnikach kopalnianych. Stanowią
one około 1/6 całości dostarczanych śmieci. Proces spalania oraz
odpylania dymów jest w całości monitorowany, bez możliwości ingerencji
administracji zakładu. Jego wyniki trafiają do Wojewody Mazowieckiego,
Wydziału Ochrony Środowiska Warszawskiego Urzędu Miejskiego oraz
niezależnych organizacji ekologicznych. Dane o wysokości emisji spalin,
szczególnie ich kwaśnych zawartości, metali ciężkich oraz dioksyn,
furanów, węglowodorów aromatycznych i amoniaku umieszczane są na
specjalnej, również działającej niezależnie, elektronicznej tablicy
przed spalarnią.
Oprócz zwiedzania zakładu uczestnicy
wyjazdu odbyli ponad godzinną konferencję z dyrektorem obiektu, który
bardzo chętnie odpowiadał na najróżniejsze pytania związane z procesem
technologicznym oraz kwestią prawną. Opisywał także formy protestów, a
wręcz nawet pogróżek, stosowane przez przeciwników powstania takiego
zakładu. W jego wypowiedzi szczególną uwagę zwrócił fakt
niedostosowania naszego prawodawstwa do zbliżającego się zjednoczenia z
UE. Może to spowodować lawinowy wzrost przywożenia do naszych wysypisk
śmieci zza Odry, z racji między innymi z konieczności ich utylizacji,
co nie jest wymagane na obszarze Polski i znacznych różnic cen. Dopóki
istnieje granica celna nie sprawi to jeszcze większego problemu, lecz
po jej likwidacji może ulec wyraźnej zmianie na gorsze.
Czy
wyjazd do Warszawy pozwoli uczestnikom zwiedzania spalarni na
obiektywną ocenę, trudno stwierdzić, ale było to ważne doświadczenie
życiowe.
źródło : Gazeta Goleniowska