19-latka w Darżu koło Maszewa. Do chłopaka strzelił żołnierz zawodowy z
jednostki w Szczecinie. Postrzelony w stanie ciężkim trafił do
szczecińskiego szpitala.
Do dramatycznego zdarzenia doszło na drodze pod Maszewem, w nocy z piątku na sobotę.
–
Dziewiętnastolatek około północy wychodził z domu swojej dziewczyny w
Maszewie. Tam spotkał jej byłego chłopaka Roberta Ł. Obaj mężczyźni
pojechali autem w okolice Darża. W pewnym momencie 27-letni Robert Ł.
kazał zatrzymać auto. Wyciągnął broń, przystawił ją do twarzy
dziewiętnastolatka i strzelił – mówi nadkomisarz Wiesław Ziemba, oficer
prasowy goleniowskiej policji.
Postrzelony chłopak sam dotarł
do komisariatu w Maszewie. Obficie krwawił z dolnej części twarzy, z
trudem mówił, że został postrzelony. Policjanci wezwali pogotowie.
Chłopak miał z prawej strony twarzy ranę postrzałową, o średnicy około
1 centymetra z osmoleniem skóry i sadzą wokół rany. Po drugiej stronie
głowy widoczna była rana wylotowa. Przewieziono go do szpitala.
Godzinę
później dyżurny policji w Goleniowie otrzymał telefon od sprawcy
zdarzenia. Robert Ł. oświadczył, że jest w posiadaniu broni, z której
został postrzelony chłopak.
– Mężczyzna bardzo chaotycznie i
łamiącym się głosem stwierdził, że broń nie należała do niego, a
wypaliła w trakcie szamotaniny w aucie – kontynuuje nadkomisarz Ziemba.
– Do mieszkania podejrzanego udał się patrol. Policjanci w trakcie
negocjacji przez drzwi mieszkania Roberta Ł. próbowali zmusić mężczyznę
do oddania broni. Ten najpierw wahał się. Przez drzwi słychać było jego
płacz. W końcu ktoś uchylił drzwi od mieszkania, a policjanci zauważyli
broń na szafce w przedpokoju. Robert Ł. został obezwładniony. Pistolet
niewiadomego pochodzenia był naładowany. Znajdowały się w nim cztery
naboje. Policjanci przeszukali mieszkanie. Znaleźli jeszcze siedem
łusek po nabojach i dwa pociski.
Podejrzany nie potrafił
opisać szczegółowo przebiegu zdarzenia, nie potrafił też odpowiedzieć,
dlaczego nie udzielił pomocy rannemu i zbiegł z miejsca zdarzenia.
Starszy
szeregowy Robert Ł. jest zawodowym żołnierzem jednostki wojskowej w
Szczecinie. Broń, z której oddano strzał nie była jego. Jak znalazł się
w jej posiadaniu, ma ustalić dochodzenie, które prowadzi Żandarmeria
Wojskowa w Szczecinie.
Agnieszka Tarczykowska, 20 lutego 2006 r – Głos Szczeciński
{discussbot}