Gospodarujący na ponad 70 ha młody rolnik z Maszewa szykuje się do starcia z Kołem Łowieckim „Knieja” z Goleniowa. Chodzi o odszkodowanie za znieszczenia, jakich w jego uprawach dokonała zwierzyna leśna.
To że na polach położonych w pobliżu lasów zwierzęta, zwłaszcza dziki, powodują szkody (czasem znaczne), jest sprawą naturalną. W myśl przepisów szkody te obowiązane jest pokryć koło łowieckie, mające na tym terenie swoje tereny łowieckie. Problem w tym, że to ich przedstawiciele szacują wysokość szkód, a szacunki te daleko odbiegają od wyliczeń samych rolników. Tak jest również w przypadku Pawła Hansza z Maszewa. "W zeszłym roku tak oszacowano szkody, że nie dostałem nic. Obawiam się, że w tym roku będzie podobnie” – mówi rozżalony. Według niego dziki zniszczyły około 35 arów ziemniaków (na nasadzenia kupował drogą odmianę i ma na to fakturę) oraz około 1 ha łąk, które trzeba będzie rekultywować, a ze wstępnych szacunków koła wynika, że zniszone zostały 2 ary łąki. Rolnik z tym się nie zgadza i chce ściągnąć swojego niezależnego od koła eksperta. Podejrzewa, że szacunki celowo są zaniżane, aby jak najmniej rolnikom wypłacić.
Spośród 77 ha, które P.Hansz uprawia, 20 narażonych jest na szkody. Zgłosił to i chciał nawet dogadać się z kołem, aby wspólnie założyć jakieś zabezpieczenie, bo uważa, że to konieczne, ale nic z tego nie wyszło. Odzewu ze strony koła nie było. Ma zgromadzoną całkiem pokaźną teczkę różnych dokumentów ze swoich dotychczasowych kontaktów z przedstawicielami koła. Pytany po co, odpowiada: „Mocno już zaleźli mi za skórę, przygotowuję się do wojny”.
Co uda mu się wywalczyć, trudno przewidywać. Są i w gminie Goleniów rolnicy, którzy podejmowali batalię z kołem „Knieja”. Nie wszyscy ją wygrali. A swoją drogą dobrze by było, aby sprawą zainteresowała się miejscowa władza. Może Rada Miejska? Wszak sprawa odszkodowań za szkody wyrządzone przez leśną zwierzynę to problem nie tylko jednego rolnika.
Gazeta Goleniowska